Decyzja o zamknięciu koszalińskiej drukarni zapadła w Polska Press Grupie ok. dwóch miesięcy temu. Powodem, jak mówią wtajemniczeni pracownicy, były gwałtowny wzrost kosztów i embargo na papier z Rosji, wprowadzone po wybuchu wojny w Ukrainie. Jednocześnie drukarnia, której prędkość druku wynosi 25 tys. egz./godz., była dosłownie zalana zamówieniami, choć w marcu zlikwidowano dziewięć tygodników regionalnych, które wychodziły z „Głosem Pomorza” (zastąpił je „Tygodnik Regionów”).

Stanisław Sikora, dyrektor zakładu w Koszalinie, który 25 lat temu zbudował drukarnię „praktycznie od zera”, jak mówi, będzie pracował do końca lipca. Potem przechodzi na pełną emeryturę. Pracę stracą inni zatrudnieni w drukarni. Wszyscy otrzymali dodatkowe odprawy. Sikora zwraca uwagę, że w regionie nie ma zakładu, do którego mogliby przejść. Działają tam jedynie niewielkie drukarnie arkuszowe.

Po likwidacji w 2015 r. drukarni w Gdańsku logistykę prasową na całym Pomorzu zapewniał zakład w Koszalinie. Teraz gazety do Szczecina będą trafiały z Bydgoszczy. To utrudni logistykę i wymusi zmianę terminów deadline’ów dla gazet. Ponieważ pracownicy w firmach kolporterskich nie chcą już pracować nocami, skraca to redakcjom czas potrzebny na przygotowanie gazety, którą trzeba jeszcze wydrukować, rozdzielić i rozwieźć.